Przejdź do głównej zawartości

Write the Docs Prague 2017 - relacja

· 6 min aby przeczytać
Sabina Szablowska

W dniach 10-12 września po raz kolejny odbyła się w Pradze europejska edycja konferencji Write the Docs. I my ponownie mogliśmy w niej uczestniczyć, a o naszych wrażeniach przeczytacie poniżej.

Po pierwsze, Praga!

Każdego roku organizatorka konferencji Mikey Ariel powtarza, że jak długo będzie mieszkać w Pradze, tak długo konferencja będzie się właśnie tam odbywać. Nas to bardzo cieszy, bo konferencja nie jest jedynym powodem, dla którego co roku tam jeździmy... W stolicy Czech każdy znajdzie coś dla siebie: zabytki, muzea, przepiękne parki, teatry, knedliki i porządne piwo. A jeśli Was to nie przekonuje, to zwracamy uwagę, że w okresie, gdy odbywa się konferencja, ma też miejsce praskie winobranie, co oznacza dużo festiwali, koncertów i budki z burczakiem na każdym rogu.

Po drugie, zabawa!

W sobotę tradycyjnie część uczestników popłynęła statkiem wzdłuż Wełtawy. W niedzielę odbył się Writing Day, podczas którego uczestnicy pracowali w grupach nad różnymi projektami. Było dużo rozmów, śmiechu, trochę mniej pisania, ale efekty były bardzo zadowalające - pamiętamy przecież, że najważniejszym celem każdej konferencji powinno być dla nas wyniesienie jak najwięcej nowych znajomości. I tutaj motyw przewodni tegorocznego "networkingu" podczas Write the Docs brzmiał: codziennie poznać tyle nowych osób, w ilu konferencjach Write the Docs się uczestniczyło. W poniedziałek wieczorem odbyła się impreza w klubie Hangar, w samym centrum Pragi. Uczestniczy nie zawiedli i bardzo szybko zamknęli otwarty rachunek na barze. Co do zabawy, warto wspomnieć, że konferansjerem na konferencji był jak co roku Sam Wright, który bardzo błyskotliwie wprowadzał słuchaczy w nastrój kolejnych prezentacji. Nie będziemy próbować powtarzać jego żartów, ale zdecydowanie polecamy posłuchać ich na żywo.

Write the Docs 2017

Po trzecie, networking!

Write the Docs bardzo mocno stawia na to, żeby uczestnicy poznawali się i dyskutowali. Często się o tym przypomina ze sceny podkreślając bardzo fajną zasadę, żeby nie obracać się tylko wśród znajomych, z którymi się przyjechało oraz, żeby stojąc i dyskutując z ludźmi, zawsze zostawiać trochę wolnego miejsca, żeby osoby chcące dołączyć do rozmowy nie czuły się skrępowane wciskając się w nasz zamknięty krąg. Wielu uczestników konferencji (w szczególności tzw. starych wyjadaczy) przyznaje, że przyjeżdża do Pragi tylko po to, żeby prowadzić rozmowy w kuluarach, a nie żeby słuchać wystąpień. Networkingowi sprzyja też idea niekonferencji (unconference), podczas których uczestnicy siadają przy stole i dyskutują na jeden, ustalony temat.

Write the Docs 2017

Po czwarte, prezentacje!

Jak zwykle na takich konferencjach, prezentacje dzieliły się na bardziej teoretyczne, oraz te bardziej praktyczne. Mimo, że wszystkie stały na bardzo wysokim poziomie i z dużą przyjemnością słuchało się wszystkich prelegentów, przybliżymy wam tematy tylko kilku z nich.

W razie gdybyście mieli nie dotrwać do ostatniego akapitu tej relacji, zaczniemy od końca, bo tutaj zostaliśmy naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczeni. Jeśli jeszcze nie słyszeliście o inicjatywie Tech Writers Without Borders, to zachęcamy do wejścia na ich stronę: https://techwriterswithoutborders.org. Organizacja działa od niedawna, ale odniosła już spore sukcesy. O szczegółach projektów opowiadał jeden z założycieli, Stuart Culshaw. Opowiedział on o projekcie, w którym usprawniano materiały naukowe dla nauczycieli uczących podczas obozów letnich dla dzieci w Mali i Senegalu. Z przyjemnością słuchaliśmy o sukcesie, jaki udało się odnieść dzięki grupie ochotników, którzy swój prywatny czas poświęcili na usprawnienie tych materiałów szkoleniowych. Stuart pokazywał nam zdjęcia z obozu, podczas którego były one wykorzystywane, jak również opowiedział o sukcesach dzieci, które brały w nim udział. Organizacja cały czas się rozwija i szuka ochotników. Pomóc można na różne sposoby, chociażby usprawniając ich stronę internetową.

Ostatnią prelegentką pierwszego dnia była Ruthie Ben Dor. Podczas prezentacji, w trakcie której co chwilę wybuchały salwy śmiechu, Ruthie opowiadała na przykładach o tym, jaki problem mogą sprawić źle nazwane elementy kodu ale też, a może przede wszystkim o tym, jak trudno jest wymyślać takie nazwy. Ruthie podała kilka ciekawych powodów, dla których w kodzie tak często natykamy się na nazwy, na widok których się krzywimy. Warto mieć to na uwadze zanim przeklniemy programistę, który w ten czy inny sposób nazwał nową klasę, którą teraz musimy udokumentować. Jednym z powodów jest fakt, że potencjalne nazwy, które mogłyby bardziej pasować zostały już wykorzystane, więc na siłę trzeba wymyślić coś innego. Niby oczywiste, ale zapewne rzadko o tym myślimy... Kolejnym powodem jest to, że słowa, których używamy często wywołują różne skojarzenia, które dla nazywającego mogą nie być już tak oczywiste. Ciężko więc przewidzieć z czym różne osoby będą kojarzyły nasze nazwy, i jakie problemy ze zrozumieniem tematu mogą przez to wyniknąć. Problemem jest też to, że ludzie przywiązują się, albo po prostu przyzwyczajają do pewnych terminów, zwłaszcza w świecie programowania. Więc nawet jeśli wiedzą, że coś posiada nieodpowiednią nazwę, nie chcą jej zmienić, gdyż tak jest im wygodniej. A to oczywiście generuje kolejne problemy.

Ciekawą prezentację miała również Kate Wilcox, która opowiadała o zmieniającym się stylu pisania. Na przykładach pokazywała nam, jak zmieniło się podejście do używania pewnych zabiegów stylistycznych oraz konstrukcji. Ciekawe jest na przykład to, że o ile w przeszłości podręczniki stylu zniechęcały do zadawania w dokumentacji zbyt wielu pytań, o tyle teraz często jest to zabieg, który stosuje się, żeby przybliżyć się do zagubionego czytelnika. To samo dotyczy używania skrótów, które kiedyś były kojarzone ze zbyt niedbałym stylem, a teraz stały się normą. Obecnie dla wielu Tech Writerów to właśnie pełne formy brzmią mniej naturalnie i zbyt wydumanie. Warto śledzić takie zmiany i być na nie otwartym, żeby na bieżąco dostosowywać swój sposób pisania, zamiast trzymać się zardzewiałych zasad. Pamiętajmy, że nawet podręczniki stylu, których używamy, też zmieniają zasady w kolejnych swoich wydaniach.

Ostatnia prezentacja, o której chcielibyśmy wspomnieć jest Writing a book in 2017, Thomasa Parisota. Przykuła ona naszą uwagę, bo rzadko na konferencjach możemy usłyszeć o procesie powstawania książki. Thomas nie opowiadał co prawda o pisaniu powieści fantastycznej, ale i tak było bardzo ciekawie. Thomas opowiadał o używaniu systemów do kontroli wersji podczas pisania oraz o odpowiednim przygotowaniu tekstu przed wysłaniem do recenzji. Mówił też o procesie zbierania feedbacku od osób innych niż recenzenci, o stresie związanym z pisaniem, o narzędziach, które mu pomogły i o różnych procesach. Pokazał jak ważne jest, żeby pokazywać to co się pisze, zbierać opinie, pozwalać się ludziom wypowiadać. To ważne, bo nie tylko pozwala szybciej poprawić ewentualne błędy, ale też sprawia, że przestajemy się bać krytyki. Ważne też jest, żeby teksty, które piszemy pokazywać osobom z różnych środowisk, nie koncentrować się tylko na tym, które jest nam najlepiej znane. Dzięki temu wyczulamy się na różnych odbiorców i uczymy pisać dla szerszej ich gamy. Jeżeli chcielibyście sprawdzić efekt pracy Thomasa, książkę można nabyć na Amazonie.

Write the Docs 2017

Po piąte, czy wrócimy?

Tak, do Pragi wrócimy na pewno. Na sto procent! A tych, którzy nigdy na konferencji nie byli, bardzo do tego zachęcamy. Co bardzo ciekawe, duża część uczestników konferencji to programiści, testerzy, konsultanci, początkujący Tech Writerzy. Przedstawiana tematyka jest zróżnicowana, atmosfera jest niezwykle przyjazna, miasto piękne, pogoda (zazwyczaj) słoneczna. Także zapiszcie sobie w kalendarzach przypominajkę na kwiecień, wtedy zazwyczaj rozpoczyna się sprzedaż biletów, no i widzimy się za rok, w Pradze!

Write the Docs 2017